Dziś chciałabym
udowodnić coś, czemu raczej wszyscy chcieliby zaprzeczyć. No bo jak
to tak? Trwałość piękna? Uroda przemija, pojawiają się
zmarszczki, cycki opadają, ludzie stają się brzydcy i w tym sensie
może to i prawda, może jeśli za piękno uznajemy tylko naszą
powierzchowność, to podnoszę ręce do góry i przyznaje, że
piękno to chwila, która umiera wraz z pierwszymi objawami
starości. To jednak nie jest prawda i nie mam tu na myśli
cudotwórczych operacji plastycznych, które konserwują
ludzkie ciało.
Nietrwałość ludzkiego
życia, wprowadziła człowieka w kompleksy, spowodowała, że te
wybitniejsze jednostki pragnęły zostawić coś po sobie, coś
pięknego. Sztuka była i wciąż jest odpowiedzią na to odwieczne
pragnienie nieśmiertelności. Jak nauczyła nas historia nic nie
trwa wiecznie, tak jak umierają ludzie, tak ginęły całe
cywilizacje, tak samo też kończyły się jedne epoki, zaczynały
kolejne, jedne kanony przepadały zastępowane nowym normami.
![]() |
William-Adolphe Bouguereau Narodziny Wenus |
Choć epoki się
kończyły, to ich wpływ wcale nie nikł. Każdy kolejny kierunek
choć próbował oderwać się od swojego poprzednika,
zaprzeczyć mu, to tak naprawdę nie mógł opierać się na
niczym, nie mógł całkowicie porzucić nowych odkryć (na
pewno nie wszystkich). Artyści to rozumieli i choć konflikt między
starym i nowym pokoleniem był silny, co widać na najbardziej
wyraźnym przykładzie oświecenia i romantyczności w balladzie
„Romantyczność”, to nie bronili się do korzystania z dorobku
swoich przodków, choć może nie z pokolenia ojców, ale
dziadów. W dodatku na przykład w Akademiźmie chodziło o to,
by odwoływać się do obrazów uznawanych powszechnie za
dzieła sztuki. Dla przykładu Narodziny Wenus Bouguereau z
właśnie tej epoki i znane chyba wszystkim Narodziny Wenus
Botticelliego .
![]() |
Sandro Botticelli Narodziny Wenus |
Ale to nie jest jedyny
przykład tego, że prawdziwe piękno nie przestaje być pięknem, a
jedynie zdobywa nowe formy , by trafić do aktualnych ludzi i ich
gustów. Nie trzeba wcale szukać tak daleko w przeszłość,
choć można, by zauważyć, jak wiele ideałów, trwałych
doskonałości, powstało już w starożytności. W starożytnej
Grecji i Rzymie, nadal korzystamy z ich podziałów, a gdyby
kazać komuś wymienić rzeźbę, to prócz renesansowego
Dawida spod ręki Michała Anioła, pewnie najpopularniejszą
odpowiedzią byłaby Afrodyta z Miletu (aka Wenus z Milo). Miałam
jednak trochę o współczesności. To może najpierw przykład
książkowy. Tolkien i jego zamiłowanie do różnych
mitologii, które przejawia się choćby we Władcy Pierścieni.
Powieść korzenie ma rozłożyste i głębokie, sięgające nie
tylko do średniowiecznej Brytanii i micie o królu Arturze,
ale także choćby do mitologii skandynawskiej. To zaskakujące, że
legendy, które powstawały jakoś w VI wieku (wtedy datuje się
panowanie króla Artura) mogą być wciąż żywe. Jednak wcale
nie trzeba szukać aż tak daleko. Sapkowski jako typowy fantasta
również nie stronił od inspiracji, o czym nie omieszkali
zauważyć jego pierwsi czytelnicy jeszcze w Nowej Fantastyce (odsyłam do artykułu). Już
pierwsze opowiadanie to przecież popularne ludowe podanie o strzydze
i dzielnym rycerzu, która została opowiedziana w nowy
naturalistyczny sposób. Sapkowski nie ograniczał się jednak,
wśród opowiadań widać inspiracje baśniami braci Grimm,
legendami, historią. Nie ma sensu jednak roztrząsać tego zbyt
dokładnie, bo tekstów traktujących o tym jest całe mnóstwo.
To jednak udowadnia, że lubimy to, co już znamy, a nowa odsłona
pozwala nam na odkrywanie kolejnych tajemnic historii, poznawaniu
„historii prawdziwej” takiej niekoniecznie dla dzieci, ale także
przypomnienie sobie i przeżywaniu czegoś po raz kolejny dokładnie
tak samo, ale z sentymentem.
![]() |
Strona tytułowa z 1913 roku |
Niekoniecznie jednak
trzeba coś zmieniać, aby było dla nas cudowne, bo książka Jane
Austen Duma i uprzedzenia ma już 200 lat, a mimo to, sięgają po
nią dłonie młodych dziewczyn, kobiet starszych i młodszych, a
niekiedy i facetów (sama mam kolegę, który w zasadzie
mnie denerwuje swoim sposobem bycia, ale trzeba mu przyznać, że
jest inteligentny, a Duma i Uprzedzenie to nie jedyna tego typu
książka, którą przeczytał i którą uważa za godną
polecenia). Powstają coraz to nowsze adaptacje filmowe, które
już zresztą komentowałam (prócz BBC 1995 – ale już ją
obejrzałam, więc może kiedyś i o tym napiszę), a które
okazują się tym chętniej oglądane im wierniej oddają książkę.
Podobna rzecz ma się z
muzyką. I choć co rusz powstają nowe nurty, za którymi już
nie nadążam, coraz to nowe sposoby wyśpiewania tego samego, a
piosenka jest modna przez góra rok, to te najlepsze kawałki
wciąż wracają. Jedni nazywają to plagiatami, inni coverami, ale
jakie to ma znaczenie skoro cieszy ucho. Czasem jest to
zbezczeszczenie, jak to było w przypadku Elvisa Presleya. Tak mojego
kochanego Elvisa.
![]() |
Roy Orbison - bez okularów |
Jak to się stało, że
bez internetu tak szybko wdrapał się na szczyt i został tam aż do
dziś? Jego głos, choć wspaniały, znajdzie wielu, którzy
śpiewają równie dobrze. Choćby Roy Orbison, którego
wykonanie Oh, Pretty Woman nawet mi myliło się początkowo z
Presleyem (jak sądzicie, kto był pierwszy, a komu dziś
niejednokrotnie przypisuje się absolutne prawo do wykonywania tej
piosenki? Tak, Roy napisał ją o swojej żonie, która zdradzała go z jego ogrodnikiem, ale wiele osób uważa, że to piosenka całkiem Presleya). Czy to może jego śliczna buźka, która nie
oszukujmy się wyprzedzała Orbisona i wielu innych o całe lata
świetlne? Nie sądzę, by to wygląd zewnętrzny zapewnił mu tak dobre miejsce w alei gwiazd. Wciąż pamiętam słowa piosenki o nim
„przystojny brunet rocka king, miliony fanów miał od razu,
niektórych aż do
![]() |
Nagłowek jednej z gazet 17 sierpnia 1977 |
dziś”, a Elvis nie zawsze był piękny,
więc to nie wygląd zapewnił mu sukces, w szczególności,
że pierwszy utwór ludzie usłyszeli w radiu, nie znając
nawet koloru skóry wykonawcy. Elvis nie był piękny ani gdy
zaćpany pocił się na scenie, a pot wycierał ręcznikiem, ani
wtedy, gdy leżał we własnych wymiotach i umierał samotnie w
swojej toalecie. Na pewno nie był też piękny, gdy go znaleźli, a
potem gdy wykradziono jego ciało. To jego piosenki? Które
pisali mu zazwyczaj inni? Myślę, że wszystkie elementy dopiero,
gdy złączyły się w całość, dały człowieka, którego
pokochaliśmy, na zawsze. Jego talent, skromność, determinacja,
wygląd i pomysł na siebie z czym zadebiutował, a z czym nie do
końca dotrwał. Pokochali go za bunt, za zerwanie z pokoleniem
Franka Sinatry, pokoleniem słuchaczy, którzy na koncertach
niewiele się ruszali (niewiele w porównaniu z Presleyem rzecz
jasna). Elvis dodał światu kolorów, w złotym garniturze,
rozświetlał ten świat, który wciąż pamiętał wojnę, a o
której choć na chwilę chciał zapomnieć. To jednak nie było
tak, że on nagle odkrył coś nowego, jakąś wielką prawdę,
której wcześniej nie znali starożytni Grecy, Rafael Santi
czy Constable. Jego piosenki nie mówiły o niczym nowym, a
niejednokrotnie były to już istniejące utwory – jak I can't help falling in love with you z roku 1961, którą po raz
pierwszy śpiewa Elvis w filmie Blue Hawaii jako „przywiezioną”
z Austrii. W rzeczywistości może nie z Austrii, ale wciąż zEuropy.
Jakiś czas temu w
artykule Adama Halbera przeczytałam o tym, co sama zauważyła,
choć nie mogłam uwierzyć. Właśnie mowa o wspomnianym
bezczeszczeniu. Dla porównania O Sole Mio i It's now or never.
Przy tym drugim przetańczyłam niejeden wieczór i za każdym
razem na usta cisnęło mi się właśnie O Sole Mio, którego
nie znałam na tyle dobrze, by zrozumieć, że to tak naprawdę
niemal ta sama piękna piosenka. Myślę, jednak, że świat powinien
dziękować, że dzięki takim artystom, możemy posłuchać starych
utworach w wersjach uwspółcześnionych, bo jak już napisałam
– kochamy to, co już znane.
Nie jesteśmy w stanie
zdegradować piękna. Coś nie może tak po prostu przestać być
dziełem sztuki. Dlatego coraz to nowe głosy, że Mona Lisa ma
brzydki uśmiech i nie ma brwi, nigdy nie będą niczym więcej niż
głosem ludzi bez absolutnej wiedzy na temat swojego pochodzenia, na
temat kultury. Jedyne, co mamy prawo krytykować, to sztukę
współczesną, bo to od niej zależy, w jaki sposób
będą nas postrzegać przyszłe pokolenia i czy za pięćset lat,
ktoś nie spojrzy na puszkę odchodów Worhola i nie będzie
jej krytykował tak, jak my krytykujemy Monę Lisę.
![]() |
Andy Worhol "Artist's shit" |
![]() |
Leonardo da Vinci "Mona Lisa" |
Wybacz, że tak bez uprzedniej konsultacji z Tobą, ale dodałem cie do linków :D Mnie się na przykład podoba Mona Lisa, chociaż z dzieł Leonarda da Vinci z miasta Vinci wizerunek Św. Jana Chrzciciela z 1513 roku bardziej mi się podoba ;D
OdpowiedzUsuńNie ma tu chyba powodów do wybaczania (mój zapłon to wina braku systematyczności), Ja uwielbiam szkice Vinciego, geniusz. Mam nawet koszulkę z człowiekiem wirtuwiańskim. Jan Chrzciciel też jest piękny, ale te obrazy to przede wszystkim symbolizm, ukryte znaczenie no i sfumato.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o pięknie, jestem zachwycona tą notką i zgadzam się w zupełności, zwłaszcza z ostatnimi zdaniami. Co zaś się tyczy już szczególnie puszki z fekaliami Andy'ego W., to uważam, że jest bardzo estetycznie opakowania, nieprawdaż? Właśnie teraz to sobie uświadomiłam, że to taka zabawna gra performance'u, którą można odnieść do prawdy o ludziach. Na zewnątrz takie ładne pudełeczko, a w środku... stolec. I to pewnie zgnity. Chyba fajnie to sobie wymyślił.
OdpowiedzUsuń