poniedziałek, 2 czerwca 2014

09# Trawłość Piękna

Dziś chciałabym udowodnić coś, czemu raczej wszyscy chcieliby zaprzeczyć. No bo jak to tak? Trwałość piękna? Uroda przemija, pojawiają się zmarszczki, cycki opadają, ludzie stają się brzydcy i w tym sensie może to i prawda, może jeśli za piękno uznajemy tylko naszą powierzchowność, to podnoszę ręce do góry i przyznaje, że piękno to chwila, która umiera wraz z pierwszymi objawami starości. To jednak nie jest prawda i nie mam tu na myśli cudotwórczych operacji plastycznych, które konserwują ludzkie ciało.

Nietrwałość ludzkiego życia, wprowadziła człowieka w kompleksy, spowodowała, że te wybitniejsze jednostki pragnęły zostawić coś po sobie, coś pięknego. Sztuka była i wciąż jest odpowiedzią na to odwieczne pragnienie nieśmiertelności. Jak nauczyła nas historia nic nie trwa wiecznie, tak jak umierają ludzie, tak ginęły całe cywilizacje, tak samo też kończyły się jedne epoki, zaczynały kolejne, jedne kanony przepadały zastępowane nowym normami.

środa, 12 lutego 2014

08# Cmentarniany ból zakończenia pleców

czyli na komputerze znaleziony tekst pełen angstu z listopada/grudnia

Temat się już przedawnił, więc wierzę, że podejdę do niego może mniej emocjonalnie, niż gdybym zrobiła to od razu. Święto Zmarłych zawsze poprzedzane jest nagonką na Halloween i grożeniem, że jest to pogaństwo itp., a my – Polacy powinniśmy być dumni z „naszej pięknej tradycji jaką jest Święto zmarłych”. Ja powiem, że nie widzę w tym święcie nic pięknego. O zmarłych powinno się pamiętać przez cały rok, a nie tylko, gdy przypomni o tym kalendarz, media i ksiądz z ambony. To przykre, ale ten dzień często nie jest wcale dniem wspominania i zadumy, ale wyścigiem. Wyścig o największy wieniec, o najlepiej ustrojony grób, o największą liczbę bliskich i o najlepszy strój...

piątek, 29 listopada 2013

07# Pieszy zdającemu wilkiem

Ostatnimi czasy moja aktywność w internecie się zmniejszyła. Zdaje się, że zapadłam już w sen zimowy, opkobloga zasypała już warstwa kurzu imitującego śnieg, tutaj czuć zapach stęchlizny, jakbym dawno nie otwierała okna w przeglądarce. Szablonów ostatnio też nie dodałam i ogólnie jakbym rzuciła się w  przepaść czy znudzona blogosferą wróciła do własnej, rzeczywistej piaskownicy. Nie mogę co prawda napisać nic bardziej mylnego, ale jeszcze nie zasnęłam, a moja uwaga jest bardzo wyczulona, niestety skupiona na czymś innym. Niestety lub stety, zależy jak na to patrzeć.
Nie żebym miała dziś do napisania coś odkrywczego i nie żebym kiedykolwiek miała, dziś po prostu w oczekiwaniu na przybycie cieplutkich ramion, postanowiłam coś napisać. Jest dwudziesty dziewiąty listopada, jest dwudziesty piąty dzień mojej dorosłości. W nią wkroczyłam  ze łzami strachu w oczach i wielkim stresem, który zdaje się wciąż mnie nie opuszczać,  bo ja naprawdę nie chciałam przekraczać tej cienkiej linii między beztroskim usprawiedliwianiem się mam jeszcze czas a gorzką dorosłością, która mnie nie pociągała i nie pociąga. Za bardzo smakuje rozczarowaniem, tytoniem i wracającym przez przełyk alkoholem. Ja chyba nigdy nie chciałam być dorosła, nigdy tego nie potrzebowałam. Przed wczoraj złożyłam wniosek o dowód osobisty - pierwszy, na który będę mogła samodzielnie kupić papierosy na stres, wódkę na prezent czy totolotka na chwilę oderwania się od rzeczywistości i poszybowania w marzenia. W poniedziałek pierwszy raz użyłam paszportu, by wylegitymować się na egzaminie państwowym. Dużo jest tych pierwszych razów i każdy przyprawia mnie o kolejny pierwszy strach. 

Szablon wykonała Nikumu dla Zaczarowanych Szablonów.